13 grudnia 2009

I Cristiani muoiono, invece il mondo sta zitto



Il cristianesimo è la religione il più spesso perseguitata. Questo presenta il rapporto pubblicato dalla cattolica organizzazione Kirche in Not. Il problema della persecuzione tocca di solito le minoranze cristiane quali abitano nei paesi del Terzo Mondo, ma anche nei paesi emergenti. Secondo problema è, che la persecuzione dei cristiani è il tema impopolare nei media.


CHRZEŚCIJANIE UMIERAJĄ, A ŚWIAT MILCZY


Chrześcijaństwo to najczęściej prześladowana religia. Tak wynika z raportu opublikowanego przez katolicką organizację Pomoc Kościołowi w Potrzebie (Kirche in Not). Problem prześladowania dotyka zazwyczaj mniejszości chrześcijańskie, które mieszkają w krajach Trzeciego Świata, ale równocześnie w krajach rozwijających się, z władzami których Stany Zjednoczone, Unia Europejska prowadzą interesy, zarabiają na wymianie ekonomicznej. Stąd też możni tego świata zdają się przemilczać prawdę o prześladowaniach, aby nie ucierpiały ich interesy. Prześladowania chrześcijan to też temat niepopularny medialnie. Niemal nie istnieje w światowych środkach przekazu. Dla przykładu warto wspomnieć obchodzony w miniony czwartek Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka ustanowiony w rocznicę podpisania przez ONZ Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Funkcjonuje w światowych środkach przekazu jakieś przyzwolenie na cierpienie chrześcijan, łamanie praw człowieka wyznawców Chrystusa. Widać tu wielką niekonsekwencję, zwłaszcza dzisiaj, kiedy tak dużo mówi się o prześladowaniach mniejszości seksualnych czy mniejszości muzułmańskich. Nie przeszkadza to przemilczać faktów świadczących o cierpieniu milionów chrześcijan. Wystarczy tu przywołać wydarzenia z Indii, Iraku, Pakistanu czy krajów afrykańskich. Czy ktoś przypomina, że w Chinach komunistyczny reżim przetrzymuje w więzieniach 24 tysiące chrześcijan, w tym kilkudziesięciu biskupów, kilka tysięcy księży katolickich; że istnieją tam obozy koncentracyjne?

5 grudnia 2009

Il cardinale Glemp finsce la missione

Il cardinale Józef Glemp finisce essere del primate. In Polonia questo è un titolo di onore, ma molto rispettato e avente l’influenza reale della Chiesa e della vita pubblica. Questo che cosa possiamo ricordare dopo il Primate è, che Il cardinale Glemp ha rafforzato da una parte la potenza della Chiesa, che era uno dei suoi compiti generali come capo, e dall’altra parte ha consolidato il modello tradizionale del cattolicesimo polacco, che è molto legato con la politica della destra, che ha una convinzione che possiede il monopolio in tutti gl’affari essenziali, che vive la società.

KARDYNAŁ GLEMP KOŃCZY MISJĘ

Kardynał Józef Glemp przestaje być prymasem. To tytuł honorowy, ale w Polsce bardzo szanowany i dający realny wpływ w Kościele i życiu publicznym. Skoro tak, to i uważnie monitorowany przez opinię społeczną. Prymasowska posługa kard. Glempa trwała 28 lat – prawie tyle co pontyfikat Jana Pawła II. Idealnie zgranego zespołu ta niezwykła zbieżność nie wydała, ale prymas musiał się zmierzyć z wyzwaniami, którym chyba nikt by nie podołał w Kościele w Polsce, kiedy to był schyłek socjalizm i okres stanu wojennego, a potem demokracja rynkowa. Kierunek wytyczał więc papież Polak, a prymas, jak umiał i jak pozwalały na to kolejne etapy naszej rozgorączkowanej historii, szedł za nim wraz z Kościołem. Wszystko skończyło się dobrze dla Kościoła, który suchą stopą przeszedł przez morze czerwone do wolnej Polski. To co możemy zapamiętać po prymasie, to miękkość wobec pogromu Solidarności, niewiarę w jej powrót na scenę i surowe traktowanie ks. Popiełuszki w związku z jego polityczną aktywnością. Kardynał Glemp wzmocnił z jednej strony instytucjonalną potęgę Kościoła, co było jednym z jego naczelnych zadań jako przywódcy, a z drugiej strony utrwalił tradycyjny model polskiego katolicyzmu, sklerykalizowanego i uwikłanego w politykę po prawicową, która ma przekonanie, że posiada monopol we wszystkich istotnych sprawach, jakimi żyje społeczeństwo.

30 listopada 2009

Svizzera senza minareti

Gli abitanti di Svizzera hanno deciso nel referendum “no ai minareti”. Loro hanno paura che islamismo potrebbe dominato in Svizzera, dove al primo posto c’è cristianesimo. Questo è la conseguenza della democrazia che abbia la possibilità di votare, e dà decidere maggioranza. Secondo me questo è molto pericoloso, ritorniamo ai tempi quando lo stato vorrebbe imporre la religione. Se oggi è possibile vietare di costruire dei minareti, dove c’è la certezza, che domani non vieterà costruire delle chiese, delle chiese ortodosse, sinagoga. Vale la pene chiedere: Dove c’è la liberta religiosa? Dove c’è l’amore di Dio e l’amore per ogni persona?


Szwajcaria bez minaretów


Szwajcarzy w przeprowadzonym referendum postanowili zakazać muzułmanom budowania minaretów. W Szwajcarii dominującą religią jest chrześcijaństwo, zaś islam jest na drugim miejscu. W referendum Szwajcaria wysłała jasny sygnał, ze sprzeciwia się islamizacji kontynentu. Tylko do czego to może doprowadzić? Można powiedzieć, że wracamy do czasów, kiedy państwo narzuca obywatelom wyznawaną religię. Pytanie jednak, czy większość ma prawo decydować w kwestii religii? Jeśli jest możliwe zakazanie budowania minaretów, skąd pewność, że wkrótce w takim czy innym państwie nie zakaże się budowania kościołów, cerkwi, synagog. Skąd pewność, że nie zakaże się wieszania krzyży nie tylko w szkołach? Europa broni się przed islamizacją. Mówi się o inwazji islamu. Mówi się o strachu przed islamskim ekstremizmem. Moim zdaniem dopiero teraz Szwajcarzy mają się czego bać. Co prawda prawdziwi muzułmanie zapowiadają, że będą zabiegać o zniesienie zakazu drogą oficjalną i jak najbardziej pokojową, ale co zrobią pseudoislamści ? Nie tędy droga! Nawet jeśli większość społeczeństwa nie popiera islamu, nie ma prawa utrudniać jego wyznawcom praktykowania ich religii. Czy tego nauczył nas Jezus? U podstaw chrześcijaństwa leżą wiara w zmartwychwstanie Jezusa i miłość. Miłość Boga i bliźniego. Czy w imię miłości Szwajcarzy zakazali muzułmanom budowy minaretów? Wolność to elementarne prawo dane nam przez Boga. Nawet w imię misyjnej funkcji Kościoła nie wolno go naruszyć. Chrześcijaństwo przeżywa kryzys. Coraz mniej ludzi chodzi do Kościoła. Coraz mniejsza jest świadomość nauki Chrystusa. To jednak nie daje nam prawa do ingerowania w życie religijne innych, jeśli oni nie naruszają podstawowych zasad życia społecznego. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, ale skąd pewność, że podobny zakaz, jaki wymierzono przeciw muzułmanom, nie zostanie w przyszłości wymierzony w chrześcijan. Moim zdaniem religia obywateli nie powinna być kwestią, w której państwo może wydawać jakiekolwiek decyzje. Referendum w Szwajcarii w ogóle nie powinno było się odbyć. Oby to był pierwszy i ostatni taki przypadek. Jeśli chrześcijanie chcą bronić się przed „inwazją” islamu, niech wracają do źródeł. Niech pochylą się nad kartami Ewangelii i wrócą do rozważania słów Jezusa Chrystusa. Odkrywajmy na nowo piękno nauki Zbawiciela. Jego przesłanie miłości Boga i bliźniego. Wróćmy do istoty chrześcijaństwa, zamiast zajmować się marginalnymi kwestiami, które urastają do rangi fundamentalnych prawd wiary.

20 listopada 2009

La comunicazione nella missione del sacerdote

Facoltà di Comunicazione Istituzionale della Pontificia Università della Santa Croce ha organizzato, il 18 novembre 2009, la Giornata di studio. Durante l’incontro, in occasione dell’Anno Sacerdotale, è stato presentato il tema “La comunicazione nella missione del sacerdote”.
Secondo me oggi molto importante e interessante è ricordare cosa significa d’essere sacerdote nel mondo dove dominano i mezzi di comunicazione e hanno influenza sull’opinione pubblica. Prima dobbiamo ricordare, che la comunicazione si comincia da Trinità (S.E.Mons. Mauro Piacenza). La Trinità è il quadro della comunità appoggiata sulla reciproca comunicazione è dà il modello della comunicazione umana. La comunicazione foggia l’uomo, si concorre a sua altezza non soltanto intellettuale, personale, ma anche spirituale. La comunicazione è la realtà spirituale, essendo un valore in sè. La Trinità è la fonte da quale viene il diritto di comunicazione per tutti. Per questo anche il sacerdote è comunicatore. In particolare la dimensione comunicativa dell’essere sacerdote si esprime nella sua missione (prof. Philip Goyret). Quando celebra dei sacramenti e proclama la Parola di Dio, comunica Dio e Sua opera divina e dunque deve vivere conformemente a ciò che rappresenta. La Parola dà senso alla testimonianza e la testimonianza dà credibilità alla Parola. Gesù continua la sua missione attraverso i sacerdoti (prof. Philip Goyret). Ogni azione liturgica è incontro tra Cristo e fedeli. La missione del sacerdote, che ha mandato Gesù, diventa loro l’identità (Mons. Giovanni D'Ercole). Nella televisione, nella parrocchia il sacerdote rappresenta sempre di Cristo. Quando parla davanti a una camera, parla sempre come la voce della Chiesa (prof. John Wauck). Il sacerdote come specialista di Dio è vero comunicatore. Dovrebbe avere la capacità di ascoltare e di conoscere, come funzionano, i mezzi di comunicazione (Mons. Giovanni D'Ercole). In qualche senso anche il sacerdote è la fonte informativa sulla vita della Chiesa, perche quando vorrebbe comunicare qualcosa, prima dovrebbe pensare (prof. John Wauck). Oggi qualche volta possiamo vedere che alcuni sacerdoti dimenticano che sono dei rappresentanti della Chiesa e proclamano sé stessi. Vale la pena ricordare che all’evangelizzazione non servono i preti showman che vanno in TV (prof. Philip Goyret), ma preti umili e pieni di Dio (Mons. Giovanni D'Ercole). Il comunicare è relativo alla capacità di contemplare. Il comunicare la realtà della Chiesa significa parlare nell’amore e nella verità (prof. John Wauck).
Senza dubbio possiamo dire che la Giornata di studio era come l’esame di coscienza in modo particolare per i sacerdoti. Abbiamo potuto scoprire e ricordare come importante compito c’è davanti ai sacerdoti – comunicatori di Dio. Il mondo ha bisogno avere i sacerdoti che hanno capacità di creare dei mezzi di comunicazione come strumenti di evangelizzazione. L’apostolicità e il professionismo sono senz'altro essenziali e fondamentali nel missione del sacerdote e processo di comunicare il Vangelo nel mondo contemporaneo.

13 listopada 2009

La luce verde per gli Anglicani


Vaticano ha pubblicato la costituzione apostolica Anglicanorum coetibus. Senza dubbio questo è il passo coraggioso da parte del Santo Padre. Però se gli anglicani vorranno adattarsi le norme e i principi della Chiesa cattolica? Secondo me Benedetto XVI ha acceso la luce verde, che ha un grande significato per l'ecumenismo.

Zielone światło dla Anglikanów

W Watykanie opublikowano konstytucję apostolską Benedykta XVI Anglicanorum coetibus, która zawiera normy ustanawiania ordynariatów personalnych dla Anglikanów nawiązujących pełną komunię z Kościołem katolickim. Dokument uzupełniają Normy Komplementarne, wydane przez Kongregację Nauki Wiary. Konstytucja apostolska wyznacza normy prawne, dotyczące procedur przechodzenia grup byłych anglikanów do Kościoła katolickiego. Nie będą one tworzyły oddzielnego obrządku, a jedynie odrębne struktury w obrębie rytu łacińskiego, podobnie jak w siłach zbrojnych wielu krajów działają ordynariaty polowe. Papieski dokument stanowi odpowiedź na „wielokrotne i usilne prośby o przyjęcie, także grupowe do pełnej komunii katolickiej” – czytamy w tekście konstytucji. Konstytucja potwierdza, że włączenie do ordynariatu wymagać będzie od każdego z wiernych pisemnej deklaracji wiary zgodnej z Katechizmem Kościoła Katolickiego. Jeśli chodzi o duchownych, którzy zdecydują się na jedność z Rzymem, obowiązywać ich będzie zasada celibatu kapłańskiego. Duchowni żonaci, którzy nie mają innych przeszkód, będą oni mogli przyjąć święcenia kapłańskie. Nie będzie możliwe udzielanie sakry biskupiej mężczyznom żonatym. Nie oznacza to jednak, by nie mogli być oni ordynariuszami poszczególnych struktur, nie posiadającymi sakry biskupiej. Jako ordynariusze będą wchodzili w skład konferencji biskupów (jak ma to miejsce w przypadku innych ordynariuszy nie będących biskupami). Alumni ordynariatu przygotowywani będą do kapłaństwa razem z innymi seminarzystami katolickimi, choć nie wyklucza się, że ordynariat „może otworzyć dom formacyjny w celu odpowiedzenia na szczególne potrzeby formacji w dziedzictwie anglikańskim”. Zgromadzenia wiernych będą mogły posługiwać się w liturgii Księgą Modlitw zatwierdzoną przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Konstytucja Apostolska wskazuje, że życie wewnętrzne nowych struktur musi być zgodne z normami prawa kanonicznego. Nakazuje ordynariuszom odbywanie co pięć lat wizyty „ad limina Apostolorum” w Rzymie, podobnie jak to jest w przypadku innych biskupów katolickich. Jednocześnie podkreśla konieczność ścisłej współpracy z biskupami diecezjalnymi, a także podejmowania wspólnych działań duszpasterskich i charytatywnych z innymi parafiami katolickimi na danym terytorium. Jest to niewątpliwie kolejny krok na drodze do ekumenizmu. Tylko czy anglikanie wykorzystają dane przez Benedykta XVI zielone światło i przyjmą warunki Kościoła rzymsko-katolickiego?






6 listopada 2009

La guerra con i crocifissi


Il Tribunale a Strasburgo ha deciso che la presenza dei crocifissi nelle aule scolastiche in Italia è una violazione del diritto dei genitori a educare i figli secondo le loro convinzioni. Il Tribunale s'è occupato dell'affare su iniziativa la finlandese che abita in Italia, cui s’opponeva a mettere del crocifisso nella scuola vicino Padova, dove camminavano i suoi bambini. I giudici hanno sentenziato anche che la donna deve ricevere l’indennità di 5 mila euro per danni morali. Dopo l'annuncio di questa sentenza ho perso la speranza, che sì chiama la democrazia unione e ho visto che ritorniamo al comunismo quale faceva la guerra con i crocifissi. Come andrà avanti cosi, Bruxelles e Strasburgo vieteranno leggere la bibbia nelle scuole e sostituirla dell'insegnamento alla memoria il Trattato lisbonese. Questa sentenza è incomprensibile e sveglia grave pericolo per il futuro della libertà religiosa in Europa. Non ha niente a che vedere con l'idea dei fondatori e dei creatori dell'Unione europea , dove la base d'ogni libertà è la libertà religiosa. Possiamo vedere che alcuni vorrebbero eliminare cristianesimo dalla vita pubblica, invece i giudici - i guardiani della libertà, per questa sentenza da soli diventano una sua negazione.

29 października 2009

Chi salverà Africa?


Ha terminato II Sinodo per l'Africa. Per tre settimane i Padri Sinodali riflettevano i problemi essenziali di Terra Nera tra l’altro: AIDS, la poligamia, sfruttamenti delle donne, la magia, i conflitti, le migrazioni, i bambini-soldati, le sette, lo sviluppo islamico. Si può notare che sinodo è diventato respiro della vita nuova per Africa. Per questo il sinodo non ha presentato soltanto l'appello per aiutare l'Africa, ma anche che non basta fare le discussioni e le analisi belle, se tutto non si vede nella luce divina. Si può vedere degli errori dei responsabili della politica, le ideologie, i governi non giusti. Però è più difficile vedere che la base di tutte le ingiustizie, le guerre, la vita senza pace è la chiusura a Dio. Senza Dio non si può guarire delle malattie d'Africa. Secondo me tutti i cristiani dovrebbero diventare „il sale” e „la luce" per la Terra Nera, come i servitori della riconciliazione, della giustizia e della pace. Coraggio!!!



Kto uratuje Afrykę?

Zakończył się II Synod dla kontynentu afrykańskiego. Przez trzy tygodnie Ojcowie Synodalni zastanawiali się nad istotnymi problemami na Czarnym Lądzie: AIDS, poligamia, wykorzystywanie kobiet, czary, konflikty plemienne, masowe migracje, dzieci-żołnierze, sekty, rozwijający się islam. Można zauważyć, że synod stał się dla Afryki oddechem nowego życia. Synod to nie tylko apel o to, by natychmiast i w sposób konkretny pomóc Afryce, gdyż ludzie nie przestają każdego dnia coraz liczniej umierać. Synod to także ukazanie, że nawet najpiękniejsze dyskusje i analizy nie wystarczą, jeśli na wszystko nie spojrzy się w Bożym świetle. Można zrzucać odpowiedzialność na zewnętrzne grupy nacisku, ideologie, na rządzących, zupełnie nieczułych na los mieszkańców i zachłannych na zysk. Trudniej jednak przyznać, że u podstaw wszystkich niesprawiedliwości, wszelkiego zepsucia leży nieprawe serce, zamknięcie na Boga, wypaczenie tej podstawowej relacji, na której opierają się wszystkie pozostałe. Bez Boga nie da się uleczyć chorób Afryki. A chrześcijanie mają się stać dla Czarnego Lądu „solą” i „światłem”, jako słudzy pojednania, sprawiedliwości i pokoju. Odwagi!!!



19 października 2009

POPIELUSZKO - LA SPERANZA NON SI PUO' UCCIDERE

Oggi al Festival Internazionale del Film di Roma è stato il giorno polacco. Aveva luogo l'anteprima del film "Popieluszko", dedicato al cappellano di Solidarnosc ucciso 25 anni fa - Padre Jerzy Popieluszko. Il film racconta tutta la vita di Padre Jerzy, dagli anni dell'infanzia fino al brutale assassinio e ai solenni funerali a cui parteciparono oltre mezzo milione di persone. Padre Jerzy, sacerdote polacco divenuto testimone della grande dimostrazione di indipendenza dei lavoratori polacchi agli inizi degli anni '80 e tragicamente ucciso in circostanze misteriore. Secondo me film presenta di speranza, coraggio, rifiuto della violenza in ogni sua forma. Vale la pena vederlo.
„Popiełuszko. Wolność jest w nas” – premiera w Rzymie
Nadzieja, odwaga, odrzucenie przemocy w każdej formie za cenę własnego życia to słowa, które krótko streszczają film Rafała Wieczyńskiego o Księdzu Jerzym Popiełuszko pt. „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, którego premiera miała miejsce dziś w Rzymie. Projekcja filmu została zorganizowana z okazji 25 rocznicy śmierci ks. Jerzego, a także z okazji trwającego od 12 do 23 października Międzynarodowego Festiwalu Filmów Fabularnych Rzymie.
Film, który miałem okazje zobaczyć wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Opowiada o życiu i pracy księdza Jerzego Popiełuszki w kontekście polskiej historii i Kościoła. Reżyser przedstawia życie księdza od młodzieńczych lat. Już w dzieciństwie widoczna była jego pobożność, która trwała także w okresie służby wojskowej i zaowocowała powołaniem do kapłaństwa. W filmie bardzo dobrym posunięciem było wykorzystanie materiałów archiwalnych, które czynią film jeszcze prawdziwszym. Adam Waranowicz, aktor grający główną rolę jest tak bliski oryginału jak to tylko możliwe. Odtworzony jest idealnie z jego przeszłością. W przeżyciach, które miał Popiełuszko pokazane są momenty śmiechu, co daje nam widzom lżejszy odbiór dramatu zważając na to, iż film jest na faktach autentycznych. Ksiądz całe swoje życie pracował dla dobra innych i chciał pomagać, lecz czasem blokował go strach o własne życie i cierpienie swoich rodziców. Dziś trudno zrozumieć takie posunięcia, myśli i czyny jednego człowieka. Jego życiowym mottem było „Zło dobrem zwyciężać”.


Osobiście sceny z filmu mnie poruszyły głęboko, co sprawiło, że seans mi się podobał. Zachęcam do obejrzenia tego filmu, jeżeli jeszcze ktoś go nie widział, bo warto poznać historie księdza Popiełuszki. Ten film może nas też nauczyć większego szacunku do Ojczyzny i do ludzi którzy walczyli o jej WOLNOŚĆ.








14 października 2009

LA CANONIZZAZIONE - ZYGMUNT SZCZESNY FELINSKI

Benedetto XVI è canonizzato di Zygmunt Szczęsny Feliński - vescovo e fondatore della Congregazione delle Suore Francescane della Famiglia di Maria. Dalla vita del Feliński possiamo attingere anche per i nostri tempi lo spirito e il lume che da' senso alla nostra vita. La sua canonizzazione invita a riflettore sul proprio cammino, sulla famiglia e sulla rinascita, sulla costruzione della casa di tutti - la Patria.

Kanonizacja w Watykanie
Papież Benedykt XVI kanonizował pięciu błogosławionych Kościoła. Wśród nich jest Polak Zygmunt Szczęsny Feliński, arcybiskup Warszawy, założyciel zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi. Oprócz niego papież kanonizował dwóch Hiszpanów zakonnika-mistyka Rafaela Arnaiza Barona i dominikanina Francisco Coll y Guitarta, francuską zakonnicę Marie de la Croix i belgijskiego księdza Josefa Daamiana de Veuster, który na Hawajach niósł pomoc chorym na trąd. Na placu św. Piotra zgromadziły się tłumy pielgrzymów, gdy patrzyłem na ten tłum zastanowiło mnie, czy nowi święci będą dla nas inspiracją do zmiany naszego postępowania, czy tylko zostaną po nich obrazki w książeczce do nabożeństwa. Zygmunt Szczęsny Feliński był wielkim świadkiem wiary i duszpasterskiej miłości w czasach bardzo trudnych dla narodu i Kościoła w Polsce. Nowy polski święty jako arcybiskup warszawski zapalał wszystkich do wewnętrznej odnowy i choć przed wybuchem powstania styczniowego ostrzegał przed niepotrzebnym rozlewem krwi, to gdy powstanie się rozpoczęło i gdy nastąpiły represje, odważnie stanął w obronie uciśnionych. W każdej sytuacji zachowywał niewzruszoną ufność w Bożą Opatrzność modlił się nie o ochronę od udręczeń i trosk świata, ale o miłość, głęboką pokorę i nieograniczoną ufność w pomoc i miłosierdzie Boże. Bez wahania można powiedzieć, że ten święty jest nam dziś potrzebny, gdy Kościół jest krytykowany przez różne opcje polityczne. Gdy wielu deklarujących się katolików kopie dołki swoim braciom w wierze, gdy świat skupia sie na tym co łatwe, lekkie i przyjemne.Wszyscy jesteśmy wezwani do zrobienia rachunku sumienia ze swego postępowania, całkowitego daru ze swego życia, bez ludzkich kalkulacji i korzyści, z bezgraniczną ufnością w Bogu. Doskonałość świętych, w logice wiary czasem po ludzku niepojęta, polega na tym, aby nie stawiać w centrum samych siebie, ale na decyzji, ażeby iść pod prąd, żyjąc zgodnie z Ewangelią. Tak też postąpił Zygmunt Szczęsny Feliński



9 czerwca 2009

Asertywność



Asertywność – w psychologii termin oznaczający posiadanie i wyrażanie własnego zdania oraz bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nie naruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych. Jest to umiejętność nabyta.

Asertywność to:umiejętność wyrażania opinii, krytyki, potrzeb, życzeń, poczucia winy,umiejętność odmawiania w sposób nieuległy i nieraniący innych,umiejętność przyjmowania krytyki, ocen i pochwał,autentyczność,elastyczność zachowania,świadomość siebie (wad, zalet, opinii),wrażliwość na innych ludzi,stanowczość.
Osoba asertywna ma jasno określony cel i potrafi kontrolować własne emocje, nie poddaje się zbyt łatwo manipulacjom i naciskom emocjonalnym innych osób.
Asertywność nie oznacza ignorowania emocji i dążeń innych ludzi, lecz raczej zdolność do realizacji założonych celów mimo negatywnych nacisków otoczenia, racjonalną dbałość o własne interesy z uwzględnieniem interesów innych. Asertywność to obok empatii podstawowa umiejętność wchodząca w skład inteligencji emocjonalnej.
Praktyczna asertywność jest niczym innym jak uczeniem innych ludzi jak mają Cię traktować, ponieważ wychodzi z założenia, że inni ludzie nie wiedzą i nie będą wiedzieć co myślisz i czujesz, dopóki nie dowiedzą się tego od Ciebie.
Tak rozumiana asertywność zakłada, że kiedy ukrywasz swoje emocje, wprowadzasz innych w błąd lub skazujesz na domysły.
Diagnozy zachowań nieasertywnych dokonuje się na podstawie zablokowanych w autoprezentacji sfer komunikacji – blokady mówienia nie, wyrażania i przyjmowania opinii i krytyki, kontaktu z autorytetem i tłumem (trema), radzenia sobie z poczuciem winy.
Zachowanie asertywne
Zachowanie asertywne polega na uznawaniu, że jest się tak samo ważnym, jak inni, na reprezentowaniu własnych interesów z uwzględnieniem interesów drugiej osoby. Zachowanie asertywne oznacza korzystanie z osobistych praw bez naruszania praw innych.
Charakteryzuje postawę akceptacji siebie, szacunku do siebie i innych.
Postawa asertywna towarzyszy ludziom, którzy mają adekwatny do rzeczywistości obraz własnej osoby. Stawiają sobie realistyczne cele, dzięki czemu w pełni wykorzystują swoje możliwości, a jednocześnie nie podejmują zbyt trudnych zadań, co ich chroni przed rozczarowaniem; to także zachowanie dziecięce.
Człowiek asertywny swobodnie ujawnia innym siebie, wyraża otwarcie swoje myśli, uczucia, pragnienia. Czyni to w sposób uczciwy, bezpośredni, śmiało, bez paraliżującego lęku, akceptuje swoje ograniczenia, niezależnie od tego, czy w danej sytuacji udało mu się odnieść sukces, czy też nie. Potrafi odpowiedzieć nie, zażądać czegoś, co mu się należy, nie lęka się nadmiernie oceny, krytyki, odrzucenia. Pozwala sobie na błędy i potknięcia, dostrzegając swoje sukcesy i mocne strony. Gdy jest w centrum zainteresowania uwagi, potrafi działać bez niszczącego lęku. Akceptuje zmiany w sobie i innych. Potrafi się porozumieć z innymi, potrafi też dochodzić swych praw i egzekwować je.

O zmęczeniu, które chroni człowieczeństwo

Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, ZIMA 57/2009


Gyby nie zmęczenie, można by zrobić więcej i lepiej, żyć intensywniej… Chyba nikt dziś nie ceni zmęczenia. Raczej spostrzegamy je jako ograniczenie, które najlepiej byłoby pokonać. Często już nie wystarcza tradycyjna kawa, by nieco wydłużyć czas czuwania. Półki sklepów uginają się od specyfików w kolorowych opakowaniach, które obiecują wyeliminowanie zmęczenia, przynajmniej na jakiś czas, ale za to bez potrzeby odpoczynku! Wielu nie przeszkadza nawet to, że natura i tak daje o sobie znać i później przychodzi jeszcze większe wyczerpanie. Różnego typu napoje pobudzające czy inne tego typu środki, choć wykorzystują zdobycze współczesnej medycyny, tak naprawdę swą atrakcyjność budują, odwołując się do marzenia starego jak świat: zero zmęczenia! Bogowie greckiego panteonu, choć sypiali, nie znali zmęczenia. Niewyczerpani i niestrudzeni wzbudzali zazdrość i prowokowali marzenia słuchaczy greckich mitów. Pragnienie wyzwolenia się z pęt zmęczenia jest chyba jednak czymś bardziej uniwersalnym. Z pewnością zdecydowana większość entuzjastów red bulla, jeśli w ogóle słyszała greckie mity, niewiele z nich pamięta. Podobnie jednak jak starożytni wyciąga rękę w poszukiwaniu panaceum na zmęczenie.
Dziecko zasypiające pośród swych zabawek, uczeń nad zeszytem, robotnicy przystający niosąc wielkie ciężary, staruszkowie niemogący już podnieść łyżki do swych ust… To tylko niektóre obrazy zmęczenia. Męczy zabawa, nauka, praca, ludzie i po prostu samo życie. I nie dotyczy to jedynie kondycji fizycznej. Równie, a nawet bardziej dotkliwie można być wyczerpanym psychicznie. Zmęczyć się może także nasza wiara.
Zmęczenie jest zatem jednym z najbardziej fundamentalnych doświadczeń człowieka. Towarzyszy wszystkim bez wyjątku, od dnia narodzin po samą śmierć, we wszystkich dziedzinach życia. Czy jest jednak ono jedynie nieuniknioną przypadłością ludzkiej kondycji, która pojawiając się co pewien czas, zmusza nas do wstrzymania naszych działań, opóźnia realizację naszych projektów, stawiając nas niejako na marginesie życia? Czy w doświadczeniu zmęczenia jest jakikolwiek sens? Czy, nie mając innego wyjścia, winno się zmęczenie jedynie redukować do koniecznego minimum, które należy po prostu przeczekać?Daj Mi pić
Tak jak w ludzkim życiu, zmęczenie raz po raz pojawia się na kartach Biblii. Najwięcej jednak mówi się o nim w Sychar, małym miasteczku samarytańskim, przy studni Jakuba (por. J 4, 1-42). To właśnie tutaj, w samo południe, usiadł Jezus. Za chwilę do tej samej studni podejdzie kobieta, której imienia Ewangelista nie zapisał, jakby chciał, by każdy mógł wstawić w tym miejscu własne. Rozmowa będzie dotyczyć wody, miejsc kultu i życia wiecznego… Będzie bardzo głęboka i teologiczna – jak to zazwyczaj bywa w Janowej Ewangelii.
Zanim jednak do niej dojdzie, warto nie przegapić jednego zdania: Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy źródle (J 4, 6). Ot, codzienny obrazek ze zwykłego, ludzkiego życia. Niewiele tu z Chrystusa tryumfującego, pełnego mocy, przychodzącego z pomocą innym. Wręcz przeciwnie, tym razem to Jezus, spragniony, prosi nadchodzącą kobietę o pomoc: Daj Mi pić (J 4, 7). Tak zaczyna się spotkanie, które przemieni życie tej kobiety i wielu innych mieszkańców Sychar. Właśnie od zmęczenia i pragnienia. W takim razie zmęczenie nie musi być zupełnie nieużyteczne… Może się ono stać – bardziej nawet niż czas, gdy czujemy się pełni sił i energii, gdy działamy i jesteśmy bardzo wydajni – uprzywilejowanym miejscem spotkania Boga. W każdym razie On sam wybrał taki sposób na spotkanie człowieka: przychodzi zmęczony, więc coś w tym musi być.
Po krótkiej wzmiance na samym początku w całym opisie spotkania nie będzie już mowy o zmęczeniu, ale tylko pozornie. Zmęczenie zawsze podpowiada nam, że trzeba szukać źródła siły, która pozwoli je przezwyciężyć. Cóż bardziej może dać wytchnienie w południowy skwar niż kilka łyków orzeźwiającej wody? A właśnie wody dotyczy rozmowa Jezusa z Samarytanką, czyli tego, co pozwala ugasić pragnienie i przezwyciężyć zmęczenie.
Pragnienie i zmęczenie idą zawsze w parze. Zmęczenie obnaża pragnienie życia, o którym łatwo nam przychodzi zapomnieć, gdy jesteśmy pełni energii i gdy może nam się wydawać, że mamy w sobie życie. I nie tylko o zmęczenie fizyczne tu chodzi. Każde działanie, każdy gest i każda sytuacja – niezależnie od tego, czy dotyczy rzeczywistości fizycznej, czy duchowej – niesie ze sobą zmęczenie. Zresztą podobnie można powiedzieć o braku działania. Bywamy przecież zmęczeni „nicnierobieniem”, choć pozornie oszczędza ono wszelkie nasze siły… Gdy zatem przy studni Jakuba mowa jest o wodzie i ugaszeniu pragnienia, za każdym razem chodzi o pragnienie życia i zmęczenie, które objawia jego brak.
Na prośbę Jezusa kobieta nie odpowiada od razu. Zaskakuje ją sama prośba, a raczej to, że Jezus, będąc Żydem, w ogóle ośmiela się zwrócić z nią do Samarytanki. Zaskoczenie jest jeszcze większe, gdy proszący Daj Mi pić mówi o tym, że mógłby jej dać wody żywej. Rozsądek szybko jednak bierze górę nad zdziwieniem: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? (J 4, 11). Samarytanka – podobnie jak każdy z nas – wie, jak bardzo woda potrzebna jest do podtrzymania życia i zna trud codziennych pielgrzymek do studni. Wie też, że potrzebny jest czerpak. To wszystko oznacza pomysłowość człowieka w poszukiwaniu przezwyciężania zmęczenia, która dziś może bardziej niż kiedykolwiek rozwinęła różne techniki i środki podtrzymujące nasze siły czy nawet przedłużające życie.
Jednak używając nawet najlepszych środków i będąc w sile wieku, nie uda się nam wyeliminować zmęczenia raz na zawsze. Najlepszy odpoczynek to tylko odsunięcie w czasie kolejnego doświadczenia zmęczenia: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął (J 4, 13). W powtarzalności zmęczenia czy pragnienia doświadczamy czegoś bardzo poważnego: własnej niewystarczalności, ograniczenia czy – jak powiedzieliby opisowo biblijni autorzy – niebycia Bogiem, czyli bycia stworzeniem. Choć wydawać się to może bardzo oczywiste – nie brak przecież takich stwierdzeń w teologicznych i duchowych traktatach – praktyka codziennego życia świadczy jednak o tym, że bardzo trudno się nam do tego przyznać. Choćby dlatego, że nie cenimy przeróżnych stanów zmęczenia, próbując ich unikać, denerwując się nimi, żałując, że się nam przydarzają.
A przecież to nasza ludzka rzeczywistość, tak samo ważna jak możliwość działania i tworzenia. Niedocenianie jej, spychanie na dalszy plan czy nawet wstydliwe skrywanie to próba bycia kimś innym niż w rzeczywistości jesteśmy, próba bycia nieludźmi. Może właśnie dlatego na spotkanie z Samarytanką Jezus przyszedł zmęczony i zwyczajnie poprosił, by dała Mu pić. Jakby chciał pokazać, że nie wstydzi się być człowiekiem, z tym wszystkim, co przydarza się ludziom: zmęczeniem, słabością, starością…Przyjdźcie do Mnie wszyscy
Dalszy ciąg spotkania przy studni Jakuba przynosi niesamowitą obietnicę: Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu (J 4, 14). Nic dziwnego, że role się odwracają i teraz Samarytanka prosi o wodę, która raz na zawsze ugasiłaby jej pragnienie, oszczędzając kolejnych, codziennych wypraw do studni.
Niezrozumiała może się wydawać w tym kontekście prośba Jezusa: Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj! (J 4, 16) – jakby zupełnie zmieniająca temat rozmowy. Zmiana ta jednak znów jest tylko pozorna. Historia pięciu mężów kobiety i szóstego mężczyzny, który już nawet nie jest jej mężem, przypomina czerpanie wody ze studni: ciągle na nowo, ciągle kolejny raz, który znów nie okazał się ostatecznym, lub inaczej mówiąc – tym właściwym. Słysząc to, kobieta wraca do miasta, zostawiając dzban, tak jakby nagle przestała pragnąć i szukać. Czyżby spotkany Jezus był w końcu tym właściwym? Symbolika biblijna podpowiada, że byłby to siódmy jej mężczyzna – prawdziwy, pełny, taki jak żaden dotąd.
Zmęczenie i pragnienie popychają nas do poszukiwania źródła siły poza nami, popychają nas do spotkań, które zdają się obiecywać spełnienie. Sześciu mężczyzn w życiu Samarytanki z Ewangelii św. Jana to nic innego jak wołanie pragnienia o ”miłość, która nie męczy i która się nie męczy”. Pragnienia ciągle rozczarowanego. Powtarzalność naszego zmęczenia i naszego pragnienia, mimo różnych prób zaradzenia, nieuchronnie prowadzi do poszukiwania czegoś radykalnie innego, co nie będzie już tylko kolejnym epizodem w coraz dłuższej serii prób. Siódmy mężczyzna Samarytanki był naprawdę Inny. Tak inny, że zapomniała o dzbanie z wodą i o pragnieniu. Św. Augustyn mawiał, że niespokojne jest serce ludzkie, dopóki nie spocznie w Bogu.
Każde zmęczenie niesie zatem w sobie przypomnienie pragnienia Życia, którego nie mamy w sobie. W pewien sposób może stać się cenniejsze niż każda działalność i zabieganie, ponieważ odsłania prawdę o nas. Owszem, może się zdarzyć, że będziemy próbować dostępnymi nam środkami przeciwdziałać zmęczeniu, próbując jak najszybciej odzyskać siły i o nim zapomnieć. Wcześniej czy później jednak przychodzi zmęczenie zmęczeniem i tęsknota za prawdziwym wytchnieniem. Wówczas uszy nasze stają się szczególnie wrażliwe na zaproszenie Jezusa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28). Zaproszenie, które z trudem mogą usłyszeć wypoczęci i pełni sił… Zmęczenie stoi na straży naszego człowieczeństwa. Chroni je często wbrew nam samym.
Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. Mieszkają w miastach greckich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz nie do uwierzenia prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Grecy ich prześladują, a ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidzialny. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuszczać.